Finanse w czasach wojny na Ukrainie. Czy kupować dom za granicą?
Wojna u naszych wschodnich granic spowodowała, że wiele osób zaczęło poważnie myśleć o zakupie mieszkania czy domu w zachodniej lub południowej Europie. Hiszpania, Portugalia, Włochy, Chorwacja, a nawet Albania - pomysłów na to, gdzie się oddalić, aby przeczekać niespokojny czas i przy okazji ochronić kapitał, nie brakuje. Jak to zrobić dobrze, aby nie stracić i nie wpaść z deszczu pod rynnę - radzą eksperci ds. nieruchomości.
- W momencie ataku Rosji na Ukrainę rozdzwoniły się telefony. Wielu klientów szuka na południu Europy bezpiecznej przystani dla rodziny. Kupujący podejmują decyzje o zakupie „na wszelki wypadek”, jako ochronę kapitału, jako inwestycję, również pod wynajem - mówi Grzegorz Wojciechowski, założyciel firmy Calacosta Home in the sun, która od wielu lat pomaga Polakom znaleźć słoneczną nieruchomość w Hiszpanii lub Portugalii i ma dobrze rozpoznany rynek nieruchomości w południowo-zachodniej Europie.
- Hiszpania i Portugalia od lat cieszą się dużą popularnością wśród polskich nabywców. To, co przyciąga kupujących, to oprócz pięknej pogody, to plaże, morze, doskonała kuchnia, świetne warunki do odpoczynku. Zdecydowanie najczęściej decydują się na zakup na Costa de Sol (Marbella, Estepona) również na Costa Blanca - w okolicach Alicante. Nieruchomości na Costa del Sol są droższe i w tym rejonie wybiera zdecydowanie klient szukający nieruchomości premium, z kolei na Costa Blanca ceny są niższe, kupujący szukają tam więc przede wszystkim nieruchomości do 300 tys. euro - opowiada szef Calacosty. Za zakupem takich właśnie nieruchomości - położonych na południowo-zachodnich krańcach Europy - zdaniem Wojciechowskiego przemawia wzrost cen nieruchomości w Polsce.
- Za podobne kwoty jak w Polsce można nabyć nieruchomość na południu Europy, gdzie sezon trwa znacznie dłużej i można mieszkać w międzynarodowym środowisku - przekonuje. Stąd, jak dodaje, jego klienci coraz częściej podejmą decyzje o przeprowadzce z rodziną, co również wiąże się z wysłaniem dzieci do szkół.
- Na Costa del Sol i Costa Blanca jest wiele międzynarodowych szkół o bardzo wysokim poziomie nauczania w języku angielskim, hiszpańskim czy francuskim lub niemieckim. Jest to także bardzo ważny argument za zamieszkaniem w Hiszpanii - twierdzi.
Nieruchomości w gorących, europejskich krajach, sprzedaje też Grzegorz Gurbała, szef agencji Greg Consulting. I jak zauważa, coraz więcej osób, którym prezentuje mieszkania czy wille w Chorwacji, mówi, że początkowo myśleli o Hiszpanii lub Portugalii, ale po sytuacjach z zablokowanymi lotami podczas pandemii przekierowali swoje zainteresowanie na Chorwację, do której można także bezproblemowo dojechać samochodem.
- Mimo nadal rosnących cen nieruchomości, które w wielu miejscach, jak np. w Chorwacji, są niższe niż nad polskim morzem, warto inwestować w nieruchomości na południu Europy. Oprócz ładnej pogody, poczucia bezpieczeństwa i przyjaznych nam ludzi, inwestujemy pieniądze w coś, co w dłuższej perspektywie będzie dobrą inwestycją i gdzie, jeżeli zechcemy, możemy zawsze zamieszkać - uważa Gurbała.
Alternatywą dla drogich Włoch czy Hiszpanii, oprócz Chorwacji, coraz częściej jest Albania, gdzie można nabyć nieruchomość położoną blisko plaży nad Morzem Jońskim już za „jedyne” tysiąc euro za m kw. Szczególnie że w popularnym kurorcie Saranda są plany budowy lotniska, co pozwoli na szybkie przemieszczenie się z Polski, w razie potrzeby.
Wojna na Ukrainie. Czas na bezpieczny azyl za granicą?
Boom na zagraniczne nieruchomości wśród Polaków nie uszedł uwadze także Davida Katrenčíka, szefa sprzedaży i marketingu w firmie Rellox, pośrednika w sprzedaży nieruchomości zagranicznych.
- Potwierdzamy, że w ciągu ostatniego miesiąca znacząco wzrosło zainteresowanie inwestowaniem w nieruchomości zagraniczne. Miesięczny wzrost zainteresowania w marcu w stosunku do lutego wyniósł w Polsce 81 proc. Największy wzrost zainteresowania odnotowano w przypadku Szwajcarii, Włoch i Dubaju. Ogólnie rzecz biorąc można stwierdzić, że ci, których stać na zakup nieruchomości w większym mieście w Polsce, mogą również kupić nieruchomość za granicą. Oczywiście ceny różnią się w zależności od kraju. Na przykład w Hiszpanii czy we Włoszech można kupić tani apartament nad morzem nawet za 100 tys. euro, ale też luksusową willę za dziesiątki milionów euro - mówi Katrenčík.
Czym jednak kierować się przy wyborze zagranicznej nieruchomości - zakładając, że chcemy ją kupić, aby się zabezpieczyć na wypadek rozlania się konfliktu zbrojnego, ale także aby w spokojnych czasach była opłacalną inwestycją?
- W Rellox skupiamy się na długoterminowo stabilnych krajach i rynkach nieruchomości. I to jest również nasza rekomendacja na obecną sytuację. Inwestuj w nieruchomości w stabilnych krajach o stabilnym rynku nieruchomości i stabilnej gospodarce - mówi ekspert tej firmy.
W jego ocenie inwestowanie w nieruchomości za granicą powinno być pożądaną dywersyfikacją z kilku perspektyw. Pierwsza to dywersyfikacja walutowa: inwestycje w strefie euro lub w USD lub CHF; następnie dywersyfikacja geograficzna: np. jak najdalej od ogniska konfliktu; dywersyfikacja gospodarcza: w krajach, które mogą mieć inny cykl gospodarczy oraz dywersyfikacja podatkowa: w krajach o różnym środowisku podatkowym.
- W obecnej sytuacji wydaje się rozsądne wybrać taką nieruchomość zagraniczną, którą można wykorzystać na własne potrzeby, ale też wynająć. Niektórzy klienci wybierają czystą opcję inwestycyjną, czyli nieruchomości przeznaczone przede wszystkim na dalszy wynajem i generujące dochód z najmu. Nasze badania pokazują, że nastąpił znaczny wzrost zainteresowania krajami, które można uznać za bezpieczne ze względu na ich położenie geograficzne lub neutralność - twierdzi David Katrenčík.
W cieniu wojny. Z deszczu pod rynnę?
Większe zainteresowanie wśród Polaków nieruchomościami za granicą zauważa też Paulina M. Wojciechowska, która mieszka na włoskiej Sycylii i tam pośredniczy w zakupach nieruchomości.
- W ostatnim miesiącu tych zapytań jest kilkakrotnie więcej, szczególnie jeśli chodzi o najtańsze nieruchomości, w przedziale cenowym 10-50 tys. euro. Rzeczywiście już za 50 - 100 tys. zł można np. na Sycylii kupić niewielka nieruchomość - będzie to jednak nieruchomość do remontu, w niezbyt prestiżowej lokalizacji (na pewno nie w eleganckim kurorcie nadmorskim), w głębi wyspy, w wyludniającym się małym miasteczku lub w kiepskiej dzielnicy dużego miasta - opowiada agentka.
Czy to dobra inwestycja? - Zależy jak zamierzamy na niej zarobić. Jeśli remontując ją, a następnie przeznaczając pod wynajem krótkoterminowy dla turystów zagranicznych, to przy odpowiednim marketingu może to być świetna inwestycja. Przy założeniu, że rzeczywiście nic złego się nie wydarzy i turystyka nadal będzie funkcjonować.Jeśli mamy zamiar odsprzedać ja z zyskiem za jakiś czas, nawet po remoncie - byłabym ostrożna. Od kilku lat na rynku wtórnym na Sycylii obserwujemy raczej powolny spadek cen niż ich wzrost, w porównaniu do polskiego rynku, gdzie w niektórych miastach wartość nieruchomości przez ostatnie 15 lat wzrosła kilkukrotnie, na Sycylii raczej spadła o nawet 20-30 proc., zależnie od lokalizacji - mówi Paulina Wojciechowska. Zaznacza przy tym, że zwiększone zainteresowanie wśród nabywców zagranicznych mogłoby ten trend odwrócić.
Jak wskazują eksperci, przy wyborze miejsca takiej inwestycji, czyli mającej się też sprawdzić w roli bezpiecznego azylu, liczy się jeszcze jeden ważny element. Trzeba się bowiem upewnić, że w pobliżu nie ma strategicznej w czasach wojny infrastruktury, jak lotniska czy bazy wojskowe. Chodzi o to, aby nie wpaść z deszczu pod rynnę. Przykładowo: Sycylia, choć odległa od Polski, w razie rozszerzenia się konfliktu na inne kraje NATO wcale nie musi być bezpieczną enklawą, bo to właśnie tam znajduje się duża baza lotnicza marynarki wojennej Sigonella w okolicy Katanii.
- Z jednej strony wioski w sycylijskich górach mogą być trudno dostępne i mieć niewielkie znaczenie strategiczne, czyli być może być bezpiecznym schronieniem, z drugiej nie zapominajmy, że to właśnie na Sycylii jest baza NATO, z której startują amerykańskie drony w stronę Ukrainy, a także inne lotniska wojskowe - dodaje agentka nieruchomości.
Uwaga na impuls i bańkę
Co do tego, że Polacy zaczęli interesować się zakupem nieruchomości za granicą, nie ma wątpliwości także Oskar Sękowski, analityk HRE Investments.
- W ciągu ostatnich 12 miesięcy popularność wyszukiwania nieruchomości za granicą osiągnęła maksimum między 7 a 13 marca br., czyli w trzecim tygodniu wojny. Nie ma się co dziwić takiemu zjawisku. Bliskość wojny może budzić u wielu osób strach. Trzeba jednak pamiętać o dwóch aspektach. Po pierwsze działania wojenne nie są prowadzone na terytorium Polski, a atak na nasz kraj oznaczałby wojnę z NATO. Po drugie trzeba uważać, by pod wpływem impulsu nie popełnić kosztownego błędu, jakim może się okazać nieprzemyślany zakup nieruchomości za granicą - przestrzega analityk.
Jak więc uniknąć błędu, który miałby nas dużo kosztować? Co do zasady, zanim zdecydujemy się na kupno nieruchomości poza granicami kraju, powinniśmy to sobie dokładnie przeliczyć i wziąć pod uwagę przede wszystkim ceny nieruchomości, koszty transakcyjne takiego przedsięwzięcia, sytuację na rynku nieruchomości danego kraju i koszty utrzymania takiej nieruchomości, w tym często kosztu zarządzania.
- Jeśli wziąć pod uwagę ceny nieruchomości w tych krajach, w których zainteresowanie nieruchomościami ostatnio wzrosło, to polskie stawki są przeważnie niższe albo co najwyżej porównywalne do tych krajów. Wystarczy spojrzeć na dane Cenatorium, które pokazują średnią cenę za m kw. nieruchomości. Taniej w tej kwestii jest jedynie w Portugalii, gdzie stawka ta wynosi prawie 6 tys. zł. W Polsce natomiast jest to odpowiednio 7,3 tys. złotych. Tak popularny kierunek poszukiwań jak Hiszpania to z kolei koszt już niemal 12 tys. zł za metr kwadratowy lokalu - wylicza Sękowski.
Jeśli chodzi o same stolice, to chcąc przykładowo kupić 50-metrowe mieszkanie w stolicy Hiszpanii, przeciętnie potrzeba prawie 900 tys. złotych. Rekordowy pod tym kątem jest Paryż, gdzie potrzeba aż 2,5 mln złotych. W Warszawie natomiast średnio jest to 665 tys. złotych. Jednak cena zakupu to nie wszystko. Sękowski uczula też na koszty transakcyjne, jak: notariusz, pośrednik, podatki itp.
- We wszystkich przebadanych, popularnych wśród Polaków kierunkach poszukiwań nieruchomości, koszty są wyższe niż u nas. Jak podaje Global Property Guide przykładowo dla Włoch koszty te wynoszą przeciętnie 16,13 proc., dla Polski jest to znacznie mniej – 6,73 proc. Pod tym kątem nasz kraj znajduje się w grupie poniżej średniej europejskiej. Koszty, jakie trzeba ponieść dodatkowo przy zakupie nieruchomości, mogą więc znacznie zwiększyć cenę lokalu - przestrzega ekspert HRE Investments. Jego zdaniem ceny nieruchomości warto porównać do poziomu wynagrodzeń.
- W Polsce przez ostatnie kilka lat ceny mieszkań rosły mniej więcej w takim samym tempie, w jakim rosły dochody obywateli. Tego samego nie można powiedzieć o niektórych krajach europejskich. Jeśli spojrzymy na dane Eurostatu to okazuje się, że przykładowo we Francji, Hiszpanii czy Niemczech wzrost cen nieruchomości był dwu-trzykrotnie wyższy niż wzrost wynagrodzeń ludności. Sugeruje to, że zagrożenie tzw. bańką jest dużo mniejsze w Polsce aniżeli we wspomnianych krajach - uzupełnia Sękowski.
On sam ma jednak duży dystans do pomysłu kupowania nieruchomości za granicą na wypadek konfliktu zbrojnego w Polsce, również z tego powodu, że gdyby ten czarny scenariusz się spełnił, to wojna nie zamknęłaby się tylko w granicach naszego kraju, ale rozszerzyła na wiele innych państw należących do NATO. A w takiej sytuacji bezpieczeństwo naszej nieruchomości może być zagrożone także w każdym innym miejscu na europejskim kontynencie.